czwartek, 27 grudnia 2007

27.11 - La Paz (Boliwia)

Pierwsze chwile w La Paz, i z trudem zdobytym hostelu (Alojamiento Carretero, Calle Catacora #1056 esquina calle Yanacocha). Zaleta: pokój był duży, 4 łóżka plus sofa i podwójny materac dla niespodziewanych gości. Wada: brak prysznica. Przed jednym z łóżek widać gustowny dywanik łudząco podobny do dywanika samochodowego. Obok dywanika Zuzka prezentuje swoją najnowszą kreację, zdobytą na Isla Del Sol. Podobne opalenizny mieliśmy ja i Mary (no, może mniej ekstremalne :).




Wprawdzie prysznica w pokoju nie mieliśmy, ale na dachu była maleńka łazienka dysponująca tym przybytkiem, to ta łososiowa budka poniżej. Obok zdjęcie ze schodów na górę (hostel się chyba modernizował), a dalej parę widoczków - jak się już wlazło na ten dach to trzeba było pstryknąć.




Na środkowym zdjęciu poniżej katedra przy Plaza de Armas, a po prawej spotkanie w kafejce z Łukaszem, Mają i Michałem.




Poniżej: ruszyliśmy pospacerować po La Paz, widać dworzec autobusowy (żółty budynek) i kościół Świętego Franciszka z 1549 r. (budowę zakończono po roku 1700).





W La Paz najłatwiej prowadzi się okablowanie metodą napowietrzną.



Kilkanaście następnych zdjęć to cepelia na jakiej było pełno na starym mieście. Z ciekawszych akcesoriów: płody lam i suszone żaby.








Na obiad trafiliśmy do lokalu jednej z niższych kategorii, raczej nieklasyfikowanego ;), gdzie stołowała się prosta lokalna ludność. Dużo, tanio i smacznie - tak można to określić. Na talerzu widać już tylko resztki, było tyle jedzenia, że nie dałem rady.




Stary cmentarz w La Paz, bardzo różniący się od naszych cmentarzy. Za szybkami widać powkładane przedmioty, które włożono zmarłemu na ostatnią drogę - papierosy, alkohol, coca itd.














Jesteśmy w Mirador Koli Koli, punkcie widokowym niedaleko centrum La Paz, z którego można oglądać świetną panoramę miasta.







Powyżej: uśmiechamy się w różnych kierunkach, bo ujęcie było łapane z dwóch aparatów.
Poniżej: najwyżej położony na świecie stadion piłkarski, większość meczy rozgrywanych przez reprezentację jest wygrywana ;)



Powyżej: żółta tablica oznajmia jakie ograniczenia w ruchu po mieście obowiązują w kolejne dni tygodnia (np. pojazdy których tablice kończą się na 1 i 2 mają zakaz w poniedziałki, 3 i 4 we wtorki, itd.)
Poniżej: parę zdjęć z hostelu :)




Poniżej: katedra z 1835 r. przy głównym placu La Paz - ten o dziwo nie nazywa się tak jak inne główne place w całej Ameryce Południowej, czyli Plaza de Armas tylko ... Plaza de Murrillo, od nazwiska bohatera narodowego, który w 1809 r. był przywódcą nieudanego powstania przeciw Hiszpanom, na tym placu zresztą został potem powieszony.
Obok katedry, po lewej, stoi pałac prezydencki.


Powyżej po prawej: fragment siedziby rządu (budynek z zegarem).
Poniżej: ruszamy na dworzec, w podróż-horror (wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy) do Uyuni, jak zwykle obładowani jak wielbłądy.
.

Brak komentarzy: